Chcesz otrzymywać najnowsze wiadomości
Wydarzenia
Mieczysław Wilczek a transformacja gospodarcza w Polsce

25-lecie „ustawy Wilczka” o działalności gospodarczej

Hubert Staśkiewicz
Koło Naukowe Polityki Ekonomicznej i Społecznej WNPiD UAM w Poznaniu


Mieczysław Wilczek, polityk, przedsiębiorca, wynalazca – drugoplanowa postać przemian ustrojowych w Polsce na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych – z jednej strony należy do osób mało pamiętanych, głównie młodszego pokolenia, z drugiej – zdecydowanie zwycięża w konkursie o Nagrodę Prestiżu RENOMA ROKU 2012, w głosowaniu internetowym zorganizowanym przez „Prestiż - relacje gospodarcze”. Celem tego opracowania jest więc przybliżenie sylwetki byłego ministra przemysłu w rządzie premiera Mieczysława Rakowskiego, przede wszystkim jako laureata Nagrody Prestiżu w kategorii Polityk, ale również ocena jego działań w kontekście transformacji gospodarczej, a także refleksja nad przyszłością polskiego systemu ekonomicznego.


Mieczysław Wilczek urodził się 25 stycznia 1932 r. w Sandomierzu. W korzystaniu z dziecięcej beztroski, przeszkodziła mu II wojna światowa. „Pamiętam, że jak Niemcy przyszli w 1939 r., to ojca namawiali, żeby podpisał volkslistę. Odmówił, więc wyrzucono go z pracy. Moją 16-letnią siostrę wywieźli na przymusowe roboty, starszego brata do obozu wzięli, już z niego nie wrócił. A ja zamiast do szkoły, bo w 1939 r. miałem siedem lat, poszedłem paść krowy u bauera”1.

Edukacja
    Po 1945 r. eksternistycznie ukończył szkołę podstawową, a następnie kształcił się w gimnazjum oraz tam, gdzie odnalazł swoją życiową pasję, czyli w technikum chemicznym. Później studiował chemię na Politechnice Śląskiej, ekonomię w Wyższym Studium Ekonomiki Przemysłu i prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz na Uniwersytecie Warszawskim. W czasie trwania studiów politechnicznych, jako wyróżniający się student otrzymał asystenturę i został pracownikiem naukowym uczelni2. W mojej opinii świadczy to o nieprzeciętnych umiejętnościach intelektualnych M. Wilczka, który sam wspomina, że „moi koledzy, z którymi zaczynałem studia, u mnie zaliczali ćwiczenia”3.
    Okres młodości to także pierwsze kontakty M. Wilczka z „rzeczywistością polityczną”. W 1952 r. wstąpił do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a cztery lata wcześniej do Związku Młodzieży Polskiej, który wzorowany był na radzieckim Komsomole. „Dlaczego to zrobiłem? Bo byłem szczerze przekonany do zasad równości, które partia i ZMP głosiły. Bardzo szczerze. Wojna zburzyła moje życie, a władza powojenna to szybko naprawiała. Tak, że w 1945 r., jak przyszło wyzwolenie, to ono była dla mnie naprawdę wyzwoleniem”4.

Praca zawodowa
    Po ukończeniu studiów z dziedziny chemii, w bardzo ciekawych okolicznościach, został dyrektorem fabryki kosmetyków Viola w Gliwicach. „W 1956 r. ogłoszono w tej fabryce pierwszy konkurs na dyrektora. Koledzy zgłosili moją kandydaturę, nic mi o tym nie mówiąc. Taki dowcip mi chcieli zrobić”5.
    W 1958 r. skierowano go na stanowisko dyrektora technicznego zakładów Pollena w Warszawie. W latach 1965–1969 pełnił funkcję dyrektora Zjednoczenia Przemysłu Chemicznego, które prosperowało jak na tamte czasy bardzo dobrze (wdrażając do produkcji słynny proszek do prania „ixi 65”), dzięki dużym zdolnościom organizatorskim M. Wilczka.
    Znając kilka języków obcych zaczął podróżować służbowo po Europie Zachodniej i nawiązywać kontakty z zagranicznymi firmami. Podjął współpracę z koncernem Shell, z którym wiąże się jedna bardzo ciekawa historia. „Często jeździłem do Londynu i zawsze przyjmował mnie dyrektor Centrum Badawczego Shellu dr Kerbner. Raz opowiedział, że ma pewien problem chemiczny. Poradziłem, by spróbował w inny sposób go rozwiązać. I na serwetce napisałem pewne wzory chemiczne. On tę serwetkę zabrał. Po roku pojechałem znowu do Londynu i mówią, że czeka na mnie dyrektor naczelny. Wszyscy jacyś uroczyści i wręczają mi taki papier zafoliowany, a tam jest napisane, że to jest patent Shella, a twórcami patentu są dr Wilczek i dr Kerbner”6.

Wynalazca
    Warto zaznaczyć, że M. Wilczek w samej Polsce miał dwadzieścia patentów. W związku z tym władza PRL nie wykazywała zbytniego zainteresowania faktem, iż posiada on sporą sumę pieniędzy. W 1969 r. odszedł z posady państwowej, kupił kilkunastohektarowe gospodarstwo rolne i założył fermę perliczek. Cztery lata później wybudował fabrykę produkcji koncentratów paszowych z odpadów porzeźnianych. Przez wiele, wiele lat prowadził później interesy z przedstawicielstwami handlowymi Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich7.
    Podsumowując, wyżej wymieniony dorobek pracy M. Wilczka sądzę, że należy mieć ogromny szacunek do osoby, która w możliwie legalny sposób, osiągnęła spory majątek w sektorze niepaństwowym w trudnych czasach PRL-u. I to nierzadko zajmując się pewnymi rzeczami z konieczności, a nie z wyboru. Zapewne fakt, iż był on członkiem partii, ułatwiał mu nieco życie i pomagał w zdobywaniu kolejnych szczebli, ale sam M. Wilczek myśli, że w większości przypadków decydowały głównie jego kwalifikacje8.        
    Warto również dodać, iż koncern Shell proponował mu „ucieczkę” z Polski i pracę w Barcelonie, jednak sam zainteresowany wolał pozostać w ojczystym kraju.

Polityk
    W 1988 r. „pierwszy prywaciarz PRL” został ministrem przemysłu w rządzie Mieczysława Rakowskiego. W jaki sposób? „Rakowski (który poznał M. Wilczka już w latach siedemdziesiątych) zaproponował to Wojciechowi Jaruzelskiemu. Ten spytał Rakowskiego, czy wie, dlaczego ja przez całe życie byłem dyrektorem. Rakowski odpowiedział: - Wiem, powiedział mi, że zawsze chciał wysoko siedzieć, by mieć jak najmniej durniów nad sobą. Jaruzelski wtedy odparł: - To teraz będzie miał tylko dwóch”9.
    M. Wilczek jako minister stał się rzecznikiem gruntownej reformy polskiej gospodarki. Zaproponował zamknięcie wielu państwowych zakładów pracy, które uważał za nierentowne z punktu widzenia ekonomicznego. Nakłaniał do zamknięcia piętnastu kopalń na Śląsku oraz wałbrzyskich, przeniesienia wszystkich górników do pozostałych kopalń, co poprawiłoby ekonomikę, doprowadziłoby do wzrostu zarobków załogi, nie spowodowałoby spadku w wydobyciu węgla oraz zakończyłoby pracę górników w niedzielę i święta. Uważam, że w pełnej rozciągłości był to projekt, który wychodził naprzeciw podstawowym żądaniom górników, jednak pomysł został odrzucony. „Zaprosiłem przedstawicieli strajkujących do siebie na rozmowy i przyszedł któryś z Kaczyńskich, Jacek Kuroń i przewodniczący związków zawodowych Moryc. I wtedy Kaczyński mówi: ‘nie‘. Ja, nieprzygotowany na odmowę, pytam: ‘dlaczego nie?‘. A on, że nie, bo nie. Trwała zima, strach w oczach, bo węgla nie było, a ci sobie beztrosko odrzucają propozycję naprawy i wychodzą z pokoju”10.
    Nie udało mu się także zamknięcie Stoczni Gdańskiej, pomimo tego, iż robiono tam już właściwie tylko kadłuby i Skarb Państwa nieustannie do niej tylko dopłacał. „Pierwszym, który przyszedł z protestem, był radca ambasady radzieckiej. Pytał, kto im będzie statki robił. Powiedziałem, że to już ich zmartwienie. On mówi: to my wam nie damy ropy, a ja na to, że kupimy gdzieś indziej, wszyscy ropą handlują. Tak wyglądała rozmowa. Trzeba było ją zamknąć. Jakbym teraz miał wystawić rachunek, ile ta stocznia połknęła pieniędzy, to wszyscy by się za głowę złapali. Nic nie była warta”11.
    Ze spraw, które zrealizowano, rozpoczął w Polsce zmiany prawne mające na celu wprowadzenie gospodarki wolnorynkowej. 23 grudnia 1988 r. przeforsował w Sejmie liberalną ustawę o działalności gospodarczej12.

Ustawa Wilczka
    Wbrew powszechnie panującemu twierdzeniu, wolny rynek był wprowadzany najpierw nie przez profesora Leszka Balcerowicza, a właśnie przez głównego bohatera niniejszego opracowania. Na szczególną uwagę zasługuje w tym miejscu, rzecz jasna, tak zwana „ustawa Wilczka”, która według mojej opinii, jest absolutnie niedoścignionym wzorem ustawy, dającej najwięcej wolności gospodarczej polskim przedsiębiorcom. Ten akt normatywny wdrażał w życie takie innowacyjne przepisy jak:
  • „Art. 1 – Podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach, z zachowaniem warunków określonych przepisami prawa.
  • Art. 4 – Podmioty gospodarcze mogą w ramach prowadzonej działalności gospodarczej dokonywać czynności i działań, które nie są przez prawo zabronione.
  • Art. 5 – Podmiot gospodarczy może zatrudniać pracowników w nieograniczonej liczbie i bez pośrednictwa organów zatrudnienia.
  • Art. 7 – Podmioty gospodarcze, niezależnie od typu własności, na jednolitych zasadach podlegają obciążeniom publiczno-prawnym.
  • Art. 25 - Podatek dochodowy, należny od podmiotów gospodarczych, nie może być ustalony w kwocie przekraczającej 50 procent dochodów osiągniętych z działalności gospodarczej w roku podatkowym”13.

    Łącznie ustawa miała 54 artykuły. Z tego aż 29 stanowiły przepisy zmieniające obowiązujące wcześniej prawo. Ustawa ta nie stanowiła nic o swobodzie działalności gospodarczej, ale tę swobodę de facto wprowadzała. W ten sposób spowodowała ona aktywizację drobnych przedsiębiorców, którzy w przeciągu niespełna dwóch lat utworzyli ponad 600 tysięcy małych i średnich firm, w których miejsce pracy znalazło prawie dwa miliony Polaków.
    Tym niewątpliwym sukcesom na początku lat dziewięćdziesiątych towarzyszyły niestety również nielegalne interesy i uwłaszczenie grup z pogranicza państwa i biznesu, co doprowadziło do przekonania, że taka gospodarka jest niesprawiedliwa. Moim zdaniem popełniono tutaj podstawowy błąd, gdyż zamiast podejmowania kroków związanych z usprawnieniem kontroli i ściganiem przez odpowiednie organy ludzi działających niezgodnie z prawem, uznano z czasem, że przepisy gospodarcze są zbyt liberalne. Efekt był taki, że osób związanych z nomenklaturą nie karano, a uczciwi przedsiębiorcy zostali stopniowo niszczeni przez kolejne to ograniczenia prawne. Niektórzy twierdzą jednak, że to właśnie ta ustawa pozwoliła na grabieżczą prywatyzację i powstanie majątków tzw. nomenklaturowych kapitalistów związanych wcześniej ze środowiskiem władz PZPR14.

Przedsiębiorca
    Po zmianach ustrojowych M. Wilczek wycofał się z życia politycznego. Powrócił do działalności gospodarczej. Został współwłaścicielem grupy przedsiębiorstw Polish Farmeat, których głównym udziałowcem była włoska firma Fortrade Financing. Później prowadził Kancelarię Lobbingową w Warszawie. Zasiadał też w radzie nadzorczej przedsiębiorstwa budowlanego Mostostal Warszawa15.  

Ustawa w potrzasku
    Człowiek o poglądach liberalnych, dr hab. Robert Gwiazdowski z Centrum Adama Smitha podkreśla, iż „smutnym paradoksem jest to, że wolność gospodarcza, której jaskółka pojawiła się jeszcze za komuny, przez następne lata była systematycznie ograniczana.
    W ciągu siedmiu lat obowiązywania ustawa Wilczka zmieniana była czterdzieści razy, za każdym razem pogarszając jej warunki.
    Jedna po drugiej pojawiały się w naszej biznesowej rzeczywistości koncesje, zezwolenia i pozwolenia, a wszystko pod hasłem walki z uwłaszczaniem nomenklatury albo z przestępczością gospodarczą. Ci wszyscy, którzy rozstawiali swoje ‘szczęki‘ na ulicach naszych miast, dostarczając Polakom towarów, o których za komuny mogli tylko pomarzyć, zostali okrzyknięci nomenklaturą,
w dodatku jeszcze przestępczą. To ich liczne ograniczenia dotknęły najbardziej. Byli przepędzani z ulic przez straż miejską na podstawie tych samych przepisów ‘o zaśmiecaniu miasta‘, na podstawie których za komuny wsadzano za rozrzucanie ulotek”16.
    Co dziś pozostało z ustawy Wilczka? Nic. To zwykły dokument historyczny. Myślę, że celnym podsumowaniem jego losów jest wiersz ułożony przez polskiego pisarza, dziennikarza i satyryka Marcina Wolskiego:     
    „(...) Lecz potem impet się wytracił,
    zakazy się zaczęły szerzyć,
    podnieśli głowę biurokraci
    i kontrolerów kontrolerzy.
    Odrósł jak hydra gąszcz przepisów
    i znów się toczy w państwie prawa,
    mimo, że mamy czas kryzysu,
    obława, obława, na młode „wilczki” obława...”
17.
    
Mnożenie przepisów   
    Dziś ustawa, w której tytule figuruje „swoboda działalności gospodarczej‟, ma artykułów 111. Niby tylko dwa razy więcej, ale za to prawie tyle samo (90 artykułów) mają przepisy wprowadzające ustawę o swobodzie działalności gospodarczej, które dla niepoznaki upchnięto do… drugiej ustawy. Trzeba pamiętać, że są też przepisy trzeciej ustawy – prawo działalności gospodarczej.
    W sumie, swobodę przedsiębiorców krępuje dziś ponad 200 przepisów. Dwadzieścia z nich, czyli prawie tyle, ile cała merytoryczna część ustawy Wilczka, to przepisy o centralnej ewidencji i informacji o działalności gospodarczej, a więc o tym, jak się zakłada firmę.
    I jeszcze jedno – współczesna wszech kontrola. Wprawdzie w ustawie o „swobodzie działalności gospodarczej‟ kontroli poświęcono tylko 14 artykułów, ale są jeszcze ustawy szczególne. Na ich podstawie kontrolować nas może kilkanaście organów. Kontrola operacyjna polega na kontrolowaniu treści korespondencji, kontrolowaniu zawartości przesyłek, stosowaniu środków technicznych umożliwiających uzyskiwanie w sposób niejawny informacji, a w szczególności treści rozmów telefonicznych. Operatorzy prowadzący działalność telekomunikacyjną w sieciach publicznych oraz podmioty świadczące usługi pocztowe są obowiązani do zapewnienia na własny koszt warunków technicznych i organizacyjnych umożliwiających prowadzenie przez służby takiej kontroli. Jest rzeczą niebywale skandaliczną, że wywiad skarbowy ma identyczne, a w niektórych wypadkach nawet dalej idące uprawnienia niż Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego”18.
     Drogę mnożenia przeróżnych przepisów przebyły również inne ustawy, które miały i mają negatywny wpływ na polską gospodarkę. Warto zapoznać się z poniższymi danymi:
  • „W 1989 r. obowiązywało 135 zezwoleń na działalność gospodarczą, w 2007 r. już 215. Nowe dotyczą np. prowadzenia domu opieki, hodowli zwierząt laboratoryjnych, prowadzenia związku sportowego.
  • W 1989 r. obowiązywały 53 dopuszczenia produktów, wyrobów i usług, w 2007 r. już 103, w tym dotyczące produktów biobójczych, obrotu roślinami i produktami rolnictwa ekologicznego.
  • W 1989 r. limitowana była jedynie produkcja tytoniu, w 2007 r. limitów było już 20, w tym na takie produkty, jak cukier, skrobia i mleko.
  • W 1989 r. 96 profesji wymagało tzw. dopuszczenia do wykonywania zawodu, w 2007 roku już 140, w tym: doradca podatkowy, psycholog czy hydrolog.
  • W 1989 r. zgłoszenia wymagały 4 rodzaje działalności, podczas gdy w 2007 r. już 52, w tym takie, jak prowadzenie gospodarstwa rolnego, plantacji chmielu czy paczkowanie produktów.
  • W porównaniu do 1989 r., liczba urzędników państwowych w 2007 r. była większa 4,5-krotnie.”19.
    Wydawać się to może komiczne, że rządy miały odchodzić od regulowania gospodarki, a nie do tego zmierzać.
    Biorąc pod uwagę powyższe dane nasuwa się pytanie, co dziś pozostało z liberalizmu gospodarczego? Albo jeszcze bardziej prowokacyjne, czy w ogóle na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wprowadzano w Polsce faktycznie idee wolnego rynku? Rzecz jasna zainicjowano, a właściwie reaktywowano w naszym kraju kapitalizm jako system ekonomiczny oparty na prywatnej własności środków produkcji, czyli kapitału, który jest maksymalizowany przez właściciela, ale czy ten kapitalizm był i czy jest w istocie wolnorynkowy?

 Plan Balcerowicza ...
    Oczywiście, niewątpliwym sukcesem planu Balcerowicza było znaczne obniżenie inflacji i deficytu budżetowego, uzyskanie zgody wierzycieli na redukcję zadłużenia zagranicznego, olbrzymi przyrost rezerw dewizowych, niwelacja zacofania technologicznego gospodarki, znaczna poprawa stanu środowiska naturalnego, ograniczenie energochłonności gospodarki oraz (co moim zdaniem należy do głównych sukcesów M. Wilczka, a nie L. Balcerowicza) likwidacja niedoborów rynkowych i centralnego rozdzielnictwa materiałów oraz powstanie ogromnej liczby przedsiębiorstw prywatnych20.
    Natomiast znajdowały się w tym planie kwestie, które z punktu widzenia liberalnego, były w moim odczuciu nie do zaakceptowania. Ciężko uznać, aby „popiwek”, czyli podatek od ponadnormatywnych wypłat wynagrodzeń był rozwiązaniem wolnorynkowym. Trzeba jednak przyznać, że miał on swoje uzasadnienie w walce z inflacją, poza tym, mobilizował w sposób ukryty do prywatyzacji, gdyż nie obejmował sektora prywatnego. Według liberałów do błędów należy także zaliczyć utrzymywanie przez okres kilkunastu miesięcy (styczeń 1990 – maj 1991) stałego kursu dolara (9 500 zł za dolara), który miał stanowić tak zwaną kotwicę antyinflacyjną, a jej skutkiem ubocznym był spadek siły nabywczej oszczędności. Bez takiego zabiegu nie powstrzymano by jednak tak skutecznie hiperinflacji.
    Liberałowie nie zgodziliby się też z ustawą o szczególnych warunkach zwalniania pracowników, która zapewniała ochronę zwalnianych z pracy, gwarantowała odprawę finansową i wprowadzała zasiłki dla bezrobotnych. Jak wspominał w swojej książce Stefan Kisielewski doprowadziła ona do tego, że „Kuroń – jako minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego – zamiast uczyć jak ludzie mają szukać pracy w nowym ustroju, radził, gdzie i jak żebrać, dokąd zgłaszać się po zasiłki”21. Jest jednak sprawą bardzo dyskusyjną, czy brak tych regulacji, nie byłby zbyt dużym szokiem dla wielu osób nieprzystosowanych przecież do nowej rzeczywistości.

... krytyka

    Osobiście, największe słowa krytyki skierowałbym w ustawę o uporządkowaniu stosunków kredytowych, dzięki której z rynku miał być ściągnięty „nawis inflacyjny". Uchylono postanowienia umów kredytowych dotyczących przywilejów i preferencji w zakresie dostępu do kredytów i ich oprocentowania poniżej inflacji. Wprowadzono „zmienne" progi oprocentowania zamiast umownych (w już zawartych umowach kredytowych) – w rezultacie, w warunkach istniejącej hiperinflacji, banki z dnia na dzień mnożyły swoje wierzytelności wobec kredytobiorców. Dwa ostatnie zdania złożone z nomenklatury ekonomicznej najlepiej wytłumaczyć na język powszechnie zrozumiały, bazując na przykładzie.
     Jeśli ktoś zawarł umowę z bankiem, która opiewała na 4 procent rocznie, to po krótkim okresie czasu musiał pokryć 40 procent. Ktoś, kto zapłacił 4000 zł raty za kombajn w grudniu 1989 r., w lutym 1990 r. płacił już 40 000 zł22. Myślę, że było to całkowicie sprzeczne z obowiązującym prawem. Co gorsza, stawiało to kredytobiorców w bardzo trudnej sytuacji, często na granicy bankructwa. Dotknęło to głównie ludzi, którzy wcześniej pracowali w niedochodowych przedsiębiorstwach państwowych i w PGR-ach. Twierdzę, że w konsekwencji doprowadziło to do powstania obszaru nędzy, strukturalnego bezrobocia i spadku stopy życiowej pewnych grup społecznych.
    Wszyscy, począwszy od gospodarza rolnego Andrzeja Leppera, skończywszy na takich ważnych osobistościach jak ekonomista Grzegorz Kołodko, publicysta Jacek Żakowski, czy też dziennikarka Naomi Klein, zbudowali swoją krytykę liberalizmu gospodarczego, przede wszystkim na bazie tej „nieszczęśliwej” ustawy. Zgadzam się, co do zauważonych przez nich problemów społecznych, jednak uważam, że mylą się, obwiniając za to „neoliberalizm”, którego de facto w tym akcie prawnym nie było.

... braki
    A czego zabrakło w planie Balcerowicza? Ustawy prywatyzacyjnej. Rozumiem, że obawiano się, iż wywoła ona kontrowersje, ale L. Balcerowicz powinien też przewidzieć, że jeśli on tego nie dokona, to żaden następny „opiekuńczy” polityk tego nie uczyni. Chyba, że wierzył, iż będzie w rządzie na wieczność, ale to wątpliwa hipoteza.
    W taki oto sposób większość ważniejszych dziedzin gospodarki pozostało pod kontrolą państwa: kolej, PKS, energetyka, gazownictwo, przemysł stoczniowy, hutniczy, naftowy, miedziowy, górnictwo, telekomunikacja, ubezpieczenia, służba zdrowia, szkolnictwo, szkolnictwo wyższe, poczta, telewizja publiczna i jeszcze parę innych. Późniejszy Program Powszechnej Prywatyzacji okazał się natomiast niepowodzeniem.

Konkluzja
    Podsumowując niniejsze opracowanie, chciałbym pokusić się o stwierdzenie, że dla dobra obywateli Polski, należy powrócić do ustawy Wilczka. „Co zaskakujące, jest ona zgodna z zobowiązaniami wobec UE, czyli od jutra – gdyby była taka wola polskiego rządu – mogłaby zostać przywrócona” 23. Na to się jednak nie zanosi.
    Likwidacja zbędnych przepisów to jednak zbyt mało. Powinno się też zredukować etaty na każdym szczeblu administracji publicznej oraz obniżyć podatki, bowiem „chłop pańszczyźniany pracował dla pana feudalnego na początku XVI w. 52 dni w roku, a później 104 dni. I to był feudalny wyzysk. My na początku XXI w. pracujemy dla Najjaśniejszej Rzeczypospolitej 164 dni. I to jest sprawiedliwość społeczna” 24.

Przypisy:
1 K. Naszkowska, Oto ojciec proszku Ixi, „Gazeta Wyborcza”, 21.VIII.2007.
2 http://www.kapitalizm.org/?action=show_article&art_id=6552 [17 IV 2011].
3 K. Naszkowska, op.cit.
4 Ibidem.
5 Ibidem.
6 Ibidem.
7 http://zpp.net.pl/pl/ZPP/Rada-Ambasadorow/Mieczyslaw-Wilczek [17 IV 2011].
8 K. Naszkowska, op.cit.
9 Ibidem.
10 Ibidem.
11 Ibidem.
12 Ustawa z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej - (Dz. U. z 1988 r. Nr 41, poz. 324).
13 Ustawa z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej - (Dz. U. z 1988 r. Nr 41, poz. 324).
14 M. Nasiłowski, Czy terapia szokowa była w Polsce uzasadniona? Transformacja gospodarki, PAN i Fundacja Friedricha Eberta, Warszawa 1997, s. 36.
15 http://zpp.net.pl/pl/ZPP/Rada-Ambasadorow/Mieczyslaw-Wilczek [17 IV 2011].
16 R. Gwiazdowski, Koniec wolności po 20 latach niepodległości, „Wprost” 2009, nr 23.
17 http://zmojejstrony.salon24.pl/101123,nagroda-dla-jego-przedsiebiorczosci-mieczyslawa-wilczka [17 IV 2011].
18 http://www.smith.org.pl/pl/pages/media/id:9 [17 IV 2011].
19 J. Paczocha, W. Rogowski, Reglamentacja gospodarki polskiej w latach 1989-2003 z aktualizacją na 2007 r., NBP, Warszawa 2005.
20 J. Baczyński, Leszek Balcerowicz. 800 dni. Historia wielkiej zmiany 1989-1991 r., Polityka Spółdzielnia Pracy, Warszawa 2009, s. 42-59.
21 S. Kisielewski, Testament Kisiela, Agencja Wydawniczo-Reklamowa Wprost, Warszawa 1992, s. 164.
22 http://www.youtube.com/watch?v=OpMkGVJsojE [17 IV 2011].
23 http://www.wprost.pl/ar/148698/Sadowski-wprowadzmy-ustawe-Wilczka [17 IV 2011].
24 http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=643 [17 IV 2011].


W porównaniu z ministrem Wilczkiem obecna ekipa to małe pikusie. Bardzo małe. Zacząłem biznes 40 dni po jej wejściu w życie. Ciągnę do dzisiaj. Z przysłowiowej czapki śliwek z którą zaczynałem zrobiło się parę milionów i stabilna pozycja na rynku. Jest niestety coraz gorzej i to nie za sprawą konkurencji a za sprawą lawiny sprzecznych przepisów i szalejącej administracji. Powiedziałbym tak, Panie Wilczek jest pan Wielki. Wracaj Pan, zaczniemy jeszcze raz.

Powyżej: Internetowy komentarz w serwisie dziennik.pl Opinie, zamieszczony przez ~sceptyk 2012-01-02 15:08




Stowarzyszenie KoLiber w Szczecinie wystąpiło z propozycją, aby jedno
z nowych szczecińskich rond nazwać imieniem Mieczysława Wilczka.


„Przypominamy, że to Mieczysław Wilczek, ówczesny minister przemysłu w rządzie premiera Rakowskiego, był autorem przeforsowanej w 1988 roku ustawy o działalności gospodarczej, która otworzyła furtkę, a właściwie wrota do przedsiębiorczości i dobrobytu dla wielu milionów Polaków. Powstały miliony nowych biznesów, które dawały ludziom pracę, nadzieję, gospodarka rosła w siłę.”

Bogdan Roggenbuck, prezes oddziału szczecińskiego Stowarzyszenia KoLiber*

* Stowarzyszenie KoLiber to ogólnopolska organizacja łącząca ludzi o poglądach konserwatywnych oraz wolnorynkowych.

 

dodano: 2013-03-06 10:00:00