Anioły Opatrzności
Z dr ALICJĄ ADAMCZAK, prezesem Urzędu Patentowego
Rzeczypospolitej Polskiej rozmawia Jerzy Byra
Gospodarka oparta na wiedzy, to stwierdzenie, które już dzisiaj brzmi jak banał. W
nowoczesnych społeczeństwach, bez gruntownej wiedzy, trudno kreować innowacyjne postawy. Jednym z
podmiotów wspierających innowacyjność jest Urząd Patentowy RP. To jego rolą jest rozwijanie
świadomości o możliwościach i ochronie innowacyjnych efektów. Inaczej mówiąc – jak skutecznie
korzystać z systemu ochrony własności intelektualnej, zwłaszcza przemysłowej. Przyłączamy się do
propagowania tej roli w rozmowie z dr Alicją Adamczak, szefową Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej
Polskiej. Z dwóch zasadniczych powodów: Pierwszy –
jesteśmy w "Prestiżu" zdania, iż dzisiaj sam produkt i usługa, choćby najlepsze, nie wystarczy.
Klienci i partnerzy chcą wiedzieć więcej o firmie, która go wyprodukowała lub świadczy usługę, o
filozofii jej działania, o kwalifikacjach szefa, jego zainteresowaniach. Tylko taki przekaz staje
się normą interakcji, służy budowaniu wiarygodności w oczach klientów i partnerów. W ten sposób
uzasadniamy trafny wybór partnera, dbamy o jego reputację. Drugi –
niejako z obowiązku, ponieważ objęliśmy patronatem medialnym sympozjum poświęcone własności
przemysłowej w innowacyjnej gospodarce, organizowane przez Urząd Patentowy
RP. I jeszcze wyjaśnienie dlaczego taki, a nie inny tytuł rozmowy.
Otóż, Pani Prezes pokazała nam, jako ciekawostkę, Anioła Opatrzności, taki mosiężny dzwonek
zwieńczony figurką Anioła. Obdarowuje nim przyjaciół własności przemysłowej oraz Urzędu Patentowego
RP. W trakcie redagowania uznaliśmy, że to trafnie oddaje osobowość Pani Prezes i charakter urzędu,
którym kieruje. No bo czyż nie są oni, jak Archanioły. Mają, jak oni, ogromny zakres działania,
który między innymi dotyczy postępu i ewolucji. Chronią ludzi kreatywnych przed pokusami
zawłaszczenia ich dorobku. Pomagają tym ludziom pokonywać meandry procedur związanych ze zgłoszeniem
innowacji i przesyłają impulsy do prac nad wielkimi ogólnoświatowymi
zmianami. Jerzy Byra: Pani Prezes, skoro już
na wcześniejszych stronach, w autorskim tekście, sama Pani opowiedziała o działalności i
realizacji zadań Urzędu Patentowego RP, to może teraz skupmy się na Pani osobowości, na Pani
dochodzeniu do kierowania urzędem i filozofii działania.
Dr Alicja Adamczak:
Ufam, że ma pan dobre intencje. Ja tylko zapewniam, że wraz z moimi współpracownikami robimy
wszystko, by na miarę naszych możliwości, jak najlepiej i z pasją wypełniać nasz zaszczytny
obowiązek.
Zatem, jak zrodziła się ta patentowa pasja. Przecież nie w rodzinnych
Dwikozach, kolejarskiej rodzinie i harcerstwie, w którym doszła Pani do stopnia harcmistrza. I nie
dzięki studiom prawniczym, bo jest Pani absolwentką Wydziału Prawa i Administracji UW.
Sprawił to absolutny przypadek. Harcerstwo i prawo bardzo dużo dla mnie
znaczyły i były ze sobą ściśle powiązane. Całe bowiem studenckie życie, i tuż po studiach marzyłam,
żeby być sędzią dla nieletnich. Zdobyłam ku temu stosowne uprawnienia. Ukończyłam aplikację i zdałam
egzamin sędziowski.
Co stanęło marzeniom na przeszkodzie? Po
studiach zamieszkaliśmy w Kielcach. Mogłam rozpocząć karierę sędziowską, ale wiązało się to z
dojazdami do sądów powiatowych. To zasadniczy powód, że nie skorzystałam z otrzymanych propozycji.
Też dlatego, że przez cały okres szkoły średniej dojeżdżałam do liceum w Sandomierzu, co wyczerpało
mój zapał do codziennych dojazdów. Ostatecznie zadecydowało zdanie męża – koniec z dojazdami.
Wprawdzie była jeszcze szansa na pracę w Kielcach, ale musiałabym długo na nią czekać, ponieważ w
sądzie dla nieletnich było już dwoje sędziów, którym do stanu spoczynku pozostało jeszcze kilka lat.
Nie mogłam sobie pozwolić na tak długie czekanie.
Czyli harcerstwo i nieletni poszli w
odstawkę. W żadnym wypadku. Nim dostałam się na aplikację sędziowską,
przez rok pracowałam w Komendzie Chorągwi ZHP. Zresztą kontakt z młodzieżą jest mi bliski do tej
pory, jest to wręcz motor napędowy mojej energii i działania. Właśnie niebawem wyjeżdżam z mężem,
nota bene też harcerzem, obecnie rektorem Politechniki Świętokrzyskiej, na obóz z naszym ulubionym
harcerskim zespołem wokalno-instrumentalnym „Wołosatki”. Mogę ich słuchać bez końca. Podaruję panu
ich płyty. Przekona się Pan sam, że to niezwykły zespół i kojąca muzyka.
Kończąc ten
pozazawodowy wątek, proszę jeszcze powiedzieć co było przyczyną Pani zainteresowań nieletnimi, jakby
nie było, trudną młodzieżą. Od zawsze miałam instynkty opiekuńcze. I długo
by o tym mówić. Powiem tak. Już po studiach i w trakcie aplikacji sędziowskiej zostałam kuratorem w
sądzie dla nieletnich. Miałam pod opieką chłopców o różnych powikłanych losach. Pomaganie im w
wejściu na normalną drogę życia było wtedy moją pasją i sensem działania. Już wcześniej w ramach
obozów harcerskich współpracowałam z tzw. trudną młodzieżą z zakładu poprawczego. Interesowało mnie
dlaczego są w zakładzie, jakie były motywy ich negatywnych zachowań. Mimo, że opowiadali
niestworzone historie, ja wierzyłam, że można im pomóc, że zrozumieją, że można żyć inaczej, bez
konfliktu z prawem. A tak w ogóle jestem nieustająco wrażliwa na problemy ludzi, zwłaszcza tych
ciężko doświadczonych przez los. Staram się pomóc im w różny sposób, często też materialnie.
Namawiam do takich zachowań również moich współpracowników w Urzędzie. Zbieramy środki na hospicja
oraz na pomoc dzieciom chorym i ubogim.
Przyglądam się wiszącym na ścianie gabinetu
podziękowaniom hospicjów i słucham tego co Pani mówi z niedowierzaniem, gdyż dookoła obserwuję
raczej znieczulicę. Pomijam spektakularne zrywy. Domyślam się, że z podobną troską zajmujecie się w
Urzędzie wynalazcami. Więc jak to się zaczęło? W jakich okolicznościach została Pani rzecznikiem
patentowym? Zrezygnowałam z pracy w sądzie w znanych Panu okolicznościach.
W międzyczasie dowiedziałam się, że w Kielecko-Radomskiej Wyższej Szkole Inżynierskiej, dzisiaj
Politechnice Świętokrzyskiej poszukują prawnika, a właściwie rzecznika patentowego.
Mogła
nim Pani zostać? Przecież na rzecznika potrzebne są uprawnienia. No
właśnie. Znalazło się jednak wyjście z tej sytuacji. Zatrudniono mnie na stanowisku referendarza ds.
wynalazczości. Zaraz też, w listopadzie 1974 r., zostałam skierowana na szkolenie dla kandydatów na
rzeczników patentowych w Warszawie.
I którym szybko Pani została. Ale nim to nastąpiło,
jak w pracy radziła sobie Pani z nieznaną materią? Wówczas szkolenie
trwało krócej, od 1,5 roku do 2 lat. Dzisiaj trwa 3 lata. Odnosząc się do „nieznanej materii”, to
jako prawnik nie miałam problemu z zagadnieniami prawnymi i procedurami, jednak strona techniczna
wymagała ode mnie dużego wysiłku i samozaparcia. Stale musiałam zgłębiać różne tajniki techniki, co
zresztą towarzyszy mi do dzisiaj.
To pewnie stąd inspiracja i temat Pani pracy doktorskiej
– „Pełnomocnik w postępowaniu patentowym”, którą obroniła Pani w 1996 r.?
Bez wątpienia zdobyte w tym zakresie doświadczenie miało wpływ na wybór tematu rozprawy
doktorskiej.
Powiedziała też Pani, że nie miała żadnych kłopotów w nowej pracy, to
dlaczego wylądowała Pani w areszcie? Niezły żart! Dobrze się Pan
przygotował. Rzeczywiście spędziłam noc w budynku aresztu śledczego na Rakowieckiej, ale w pokojach
gościnnych. Było to podczas egzaminów uprawniających do wykonywania zawodu rzecznika patentowego, a
tylko tam udało mi się załatwić nocleg. Była też z tego dodatkowa korzyść – miałam blisko na
egzamin. Odbywał się tu, w Urzędzie, gdzie teraz rozmawiamy.
Historia zatoczyła
koło. Nim wrócimy do tego miejsca, muszę zauważyć, że praca rzecznika patentowego najwyraźniej
przypadła Pani do gustu. Mało tego, od razu mocno zaangażowała się Pani w pracę na rzecz środowiska
rzeczników patentowych szkół wyższych. Rzeczywiście, ta praca bardzo mnie
pochłonęła i dawała dużo satysfakcji. Były nawet słowa uznania. Na przykład w 1977 roku, gdy po raz
pierwszy zorganizowałam konferencję szkoleniową dla rzeczników patentowych szkół wyższych, do tego w
kompleksie poklasztornym w Chęcinach. Przyjechało na nią 96 rzeczników z całej Polski. To tam
zawiązały się między nami pierwsze przyjaźnie. To one dały nam asumpt do założenia Stowarzyszenia
Rzeczników Patentowych Szkół Wyższych.
Dodajmy, że potem było jeszcze prezesowanie przez 5
lat Polskiej Izbie Rzeczników Patentowych i jednocześnie przewodniczenie Krajowej Radzie Rzeczników
Patentowych. Co było dalej, wiadomo – osiągnięcie szczytu możliwości w tym zawodzie – została Pani
powołana na prezesa Urzędu Patentowego RP. Ta propozycja była dla mnie
osobiście ogromnym zaskoczeniem. Odebrałam ją jako wyraz uznania dla mojej dotychczasowej
działalności na rzecz ochrony własności przemysłowej.
Skoro tak, to co Pani może
powiedzieć o pracach legislacyjnych nad projektami ustaw: prawo własności przemysłowej i o
rzecznikach patentowych – o nagłośnionym ostatnio sporze między rzecznikami patentowymi a adwokatami
i radcami prawnymi, odnośnie deregulacji zawodu rzecznika patentowego.
Jestem temu przeciwna. Ustawa z 2000 roku jasno precyzuje podział uprawnień. Daje rzecznikom
patentowym wyłączność na reprezentowanie podmiotów w postępowaniu administracyjnym przed Urzędem
Patentowym, co wiąże się z koniecznością posiadania przez nich odpowiednich kompetencji i
kwalifikacji. Wśród radców prawnych czy adwokatów są osoby, który ukończyły aplikację rzecznikowską
i uzyskały uprawnienia rzeczników patentowych. Dlatego nie widzę powodów do deregulacji tego zawodu.
Adwokaci i radcy prawni argumentują, że w zakresie znaków towarowych czy wzorów
przemysłowych powinni mieć prawo występowania przed Urzędem Patentowym. Szczególnie w tych
przypadkach, które nie wymagają aż tak specjalistycznej wiedzy
technicznej. Specjalistyczna wiedza, jaką posiadają rzecznicy patentowi
jest wymagana w każdej procedurze przed Urzędem Patentowym RP, co potwierdziło rozstrzygnięcie w tej
sprawie Trybunału Konstytucyjnego z 2002 roku. Niemniej pragnę podkreślić, że zarówno adwokaci jak i
radcowie prawni mogą reprezentować strony w postępowaniu spornym przed Urzędem Patentowym RP oraz w
postępowaniach sądowych w sprawach z zakresu własności przemysłowej. Natomiast rzecznicy mają pewne
ograniczenia w postępowaniu przed sądami, przykładowo nie mogą wnosić kasacji. Uważam, że dla dobra
stron, zamiast toczyć spory o zakres uprawnień, przedstawiciele tych zawodów powinni ściśle ze sobą
współpracować zgodnie z posiadanymi kompetencjami i umiejętnościami.
Pani Prezes,
przekonała mnie Pani, że do tej pracy potrzeba bardzo specjalistycznych kwalifikacji. Przejdźmy więc
do wynalazków. Proszę mi, tak po ludzku, wytłumaczyć co to znaczy zdolność
patentowa? Aby na wynalazek można było udzielić patent musi on spełniać
cztery wymogi składające się na jego zdolność patentową. Po pierwsze, patent
może być udzielony jedynie na rozwiązanie o charakterze technicznym. Wprawdzie są wyłączenia, ale to
już inna sprawa. Po drugie, ma to być rozwiązanie nowe w skali światowej na
dzień zgłoszenia tego rozwiązania do ochrony w urzędzie patentowym. Jutro już może być mnóstwo
publikacji na ten temat – nawet identycznych, ale nasze zgłoszenie było pierwsze. I jeśli na dane
rozwiązanie zostanie udzielony patent lub inne prawo wyłączne, to ochrona rozpoczyna się od daty
jego zgłoszenia.
Czego dotyczy trzeci czynnik oceny wynalazku?
Poziomu wynalazczego, zwanego również nieoczywistością rozwiązania, co oceniane jest z punktu
widzenia, tzw. „przeciętnego fachowca” w danej dziedzinie techniki. Rozwiązanie nie może więc wprost
wynikać ze znanego stanu techniki albo być trywialne. I wreszcie czwarty
czynnik oceny – rozwiązanie musi nadawać się do przemysłowego zastosowania. Chodzi przede wszystkim
o uzyskanie użytecznego i powtarzalnego efektu zastosowania wynalazku – by nie miał on charakteru
jedynie czysto teoretycznego, albo stanowił techniczną abstrakcję.
To chyba jest bardzo
trudne do oceny. Bez wątpienia. Szczególnie w przypadku „wynalazków
przyszłościowych”. W przeszłości popełniano różne błędy, nie doceniając możliwości ludzkiej
kreatywności i inwencji. W 1875 r. Dyrektor Urzędu Patentowego USA zrezygnował ze swego stanowiska
twierdząc, że Urząd Patentowy nie ma dalszej racji bytu, ponieważ „nie pozostało już nic więcej do
wynalezienia”. Nie muszę chyba Pana przekonywać, jak bardzo się mylił.
Dzisiaj ryzyko w tym zakresie jest jeszcze większe, bo technika rozwija się w tempie niesamowitym.
Między innymi dlatego rzecznicy patentowi muszą posiadać jak najwyższe kwalifikacje.
Na
pewno najwyższe kwalifikacje techniczne drzemią w uczelniach i instytutach naukowo-badawczych. W
nich są chyba największe możliwości rozwoju wynalazczości. Dlaczego więc tak mało jest wdrożeń ze
szkół wyższych do przemysłu? Po pierwsze – współpraca naukowo-badawcza
uczelni powinna być bardziej skorelowana z przemysłem, który powinien zlecać rozwiązanie określonych
problemów. Wyniki prac będą wdrażane, gdy będą wynikać z konkretnych potrzeb. Co nie znaczy, że przy
okazji prowadzonych prac nie powstaną różne inne wynalazki nie związane z bezpośrednimi potrzebami
zleceniodawcy. Po drugie – problemem jest, że uczelnie nie mają zaplecza
administracyjno-marketingowego, które zapewnia skuteczne zarządzanie potencjałem intelektualnym.
Naukowcy powinni być wspomagani przez menadżerów, brokerów wynalazczości i innowacyjności. Zresztą,
nie rzecz w nazwie. Najpierw musi być świadomość, a za nią pójdą trafne
decyzje. I po trzecie – uczelnie w większości przypadków mają problem ze
skutecznym transferem technologii. Ma temu pomóc nowy przepis znowelizowanego prawa o szkolnictwie
wyższym, który stawia wymóg wprowadzenia w uczelniach regulaminów korzystania z własności
intelektualnej. Wielu naukowców uważa jednak, że jest to ograniczenie ich wolności. Sądzę, że
wręcz przeciwnie. Regulaminy te, określając ściśle zasady własności oraz reguły dysponowania
wynikami prowadzonych prac, które powstają w uczelniach, jak i precyzując procentowy podział zysków
z ich wykorzystania, np. z wdrożeń, sprzedaży patentu, udzielonych licencji itp., ustanawiają ramy
prawne ułatwiające transfer technologii.
Ciekaw jestem, ile w praktyce dostają twórcy za
wdrożenia? Krążą różne opinie na ten temat. W większości przypadków
uczelnie dzielą zyski w proporcji 50:50, ale znam przypadki, że twórca dostaje i 60 proc.
Zdecydowanie gorzej jest u podmiotów pozauczelnianych. Tam twórcy, nie znają wysokości swojego
wynagrodzenia z tytułu wdrożenia wynalazku, a ustawa Prawo własności przemysłowej określa jedynie,
że twórcy należy się wynagrodzenie „w słusznej proporcji od uzyskanych korzyści”. Co to znaczy –
słusznych proporcji? Z reguły, ten kto ma płacić, chce oddać jak najmniej. Dlatego wysokość
wynagrodzenia twórcy powinna być, dla dobrze pojętego interesu obu stron i dalszej współpracy,
precyzyjnie między nimi ustalona w umowie.
Jest na to rada? Moim
zdaniem jest. Właśnie w podpisaniu precyzyjnej umowy, co do wzajemnych praw i zobowiązań. Przy
współpracy naukowo-badawczej z przemysłem można również dokonać zgłoszenia rozwiązania do ochrony na
zasadach współwłasności, zarówno pomiędzy uczelnią i twórcami, jak również pomiędzy uczelnią i
zleceniodawcą.
Załóżmy, że taka współpraca nauki z przemysłem już się harmonijnie
rozwija. Podmioty wdrażają rozwiązania, ale z roztargnienia czy innych nieznanych powodów nie
zgłaszają swoich wynalazków do urzędu patentowego. Dlaczego zgłoszenie i ochrona rozwiązań jest taka
ważna? Przede wszystkim dlatego, że zapewnia wyłączność korzystania z
chronionego rozwiązania a tym samym przewagę konkurencyjną na rynku. Patent, jak i inne prawa
wyłączne, to monopol, tylko ten komu przysługuje takie prawo, może wykorzystać chronione rozwiązanie
w sposób zawodowy i przemysłowy.
Jak długo trwa procedura uzyskania tej
wyłączności? Przeciętnie około 4 lat, ale mamy przypadki, że trwa ona
znaczenie krócej, ale też i dłużej. Zależy to od dziedziny techniki, stopnia złożoności rozwiązania,
jakości dokumentacji zgłoszeniowej oraz sprawnej współpracy zgłaszającego czy jego pełnomocnika z
ekspertem rozpatrującym sprawę. Problemem jest także brak wystarczającej liczby ekspertów w pewnych
działach techniki, np. w elektronice.
W działalności Urzędu Patentowego ważną domeną jest
również ochrona wzornictwa przemysłowego. Nie bez powodu, gdyż wzornictwo zwane jest kluczem do
innowacyjnej gospodarki. Z tego co obserwuję, Pani Urząd poświęca wzornictwu bardzo dużo
promocyjnego wysiłku. Wprawdzie nie uczestniczyłem w ubiegłorocznej genewskiej wystawie polskiego
wzornictwa przemysłowego, ale jej katalog zrobił na mnie ogromne wrażenie. Niektóre wzory w nim
przedstawione, powalają estetyką, oryginalnością i funkcjonalnością. Takie
same odczucia mieli oglądający ją zagraniczni goście. Nie wierzyli, że to polskie wzornictwo i
produkty. Niemniej rodzimy przemysł wciąż jeszcze nie docenia roli wzornictwa w uzyskaniu przewagi
konkurencyjnej. Stąd organizacja wystaw, warsztatów i konferencji. Dlatego też naszą marcową
konferencję, jak ją nazywam „dziewczyńską”, bo poświęconą wzornictwu projektowanemu przez kobiety,
przekształcamy w platformę designu. Chcemy w większym stopniu zwrócić uwagę przedsiębiorców na
twórczość znakomitych polskich projektantów spełniających się w rodzimym przemyśle i pracujących w
światowych, nawet najbardziej renomowanych firmach za granicą.
Pani Prezes, musimy
kończyć. Jak się okazało, ochrona własności przemysłowej to temat rzeka i nie sposób – ze względu na
ograniczoną ilość miejsca – powiedzieć o niej wszystko. Szczególnie, gdy ma się tak kompetentnego i
zaangażowanego w tę działalności rozmówcę. Ale proszę jeszcze o kilka słów, o międzynarodowym
sympozjum organizowanym przez Pani Urząd w Krakowie. Jako patron medialny wiemy, że odbędzie
się 6–7 września w Colllegium Novum UniwersytetuJagiellońskiego. Należy
dodać, że poza nami współorganizatorami są również: Światowa Organizacja Własności Intelektualnej i
Europejski Urząd Patentowy oraz Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego, a także polskie
uczelnie: Uniwersytet Jagielloński, Politechnika Krakowska, Akademia Górniczo-Hutnicza, Politechnika
Świętokrzyska, Politechnika Wrocławska. Przedsięwzięcie to wspierane jest również przez takich
partnerów, jak: Bumar, Ośrodek Przetwarzania Informacji oraz Rafako. Tematem głównym sympozjum jest
własność przemysłowa w innowacyjnej gospodarce, ze szczególnym naciskiem na finansowanie innowacji i
monetyzację patentów. Chcemy podczas obrad zwrócić większą uwagę na potencjał, który jest w
wynalazkach i patentach oraz poszukać odpowiedzi na pytania: co zrobić, a co pominąć by ten
potencjał przekształcił się w wartość majątkową? Co uczynić, aby współpraca nauki z przemysłem była
jak najbardziej efektywna? W tym celu proponujemy warsztaty
i panele dyskusyjne. Zależy nam, by w ten sposób podnieść świadomość związaną z własnością
przemysłową, dostarczyć wiedzę i zachęcić do zwrócenia większej uwagi na pewne wartości, które już
są, wystarczy tylko po nie sięgnąć. A jednocześnie udzielić wartościowych rad przez zespół ekspertów
z Polski i świata. To oni zaprezentują swoje doświadczenia i wiedzę w tym zakresie. Przykładowo, tak
jak w ubiegłym roku, gdy prof. Grażyna Ginalska z Lublina, która wraz ze swoim zespołem z
Uniwersytetu Medycznego i AGH prezentowała swój opatentowany wynalazek, tzw. sztuczną kość, bardzo
dobrze asymilującą się z naturalną tkanką kostną. W celu wdrożenia tego rozwiązania twórcy założyli
spółkę z uczelnią. To właśnie jeden ze sposobów finansowania wdrożeń. Pozwala na to znowelizowana
ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym, dająca możliwość powoływania spółek celowych dla transferu
technologii i zarządzania własnością intelektualną.
Ostatnia uwaga. Proszę objaśnić
patronowi sympozjum tajemniczy termin występujący w temacie sympozjum – "monetyzacja
patentów". Mieliśmy wątpliwości z oficjalnym użyciem tego obco brzmiącego
słowa. Mimo wszystko, zdecydowaliśmy się na jego angielskie brzmienie, bo nie udało się go trafnie
przetłumaczyć na język polski. Nie odpowiadał nam termin spieniężenie czy robienie interesów. A
patent to przecież potencjał, to zasób wartości, to są pieniądze. W rezultacie zdecydowaliśmy, mając
na uwadze występowanie w naszym słownictwie już dużej ilości zapożyczeń, że zostawimy „monetyzacja”.
Pani Prezes, już definitywnie kończymy rozmowę, dziękuję bardzo i korzystając z okazji
poinformuję, że w tym roku ustanowiliśmy i po raz pierwszy będziemy przyznawać Nagrodę Prestiżu pod
nazwą RENOMA ROKU. Jesteśmy przekonani, iż wyróżnienie Nagrodą Prestiżu RENOMA ROKU będzie doskonałą
okazją do szerokiego rozpropagowania i omówienia dokonań laureatów. Jedną z pięciu kategorii jest
„Wynalazek”, w związku z tym gorąca prośba, czy nie zaszczyciłaby Pani nas swoim autorytetem i
przyjęła członkostwo w Kapitule przyznawania nagrody? Przewodniczącą Kapituły jest prof. Barbara
Dobiegała-Korona z Instytutu Zarządzania Wartością SGH. Z największą
przyjemnością. Chętnie bierzemy udział we wszystkich wartościowych pomysłach, które stawiają sobie
za cel propagowanie innowacyjności, której istotną częścią jest wynalazczość. To dla Urzędu
Patentowego również dodatkowa sposobność do informowania o istotnej roli i znaczeniu ochrony
własności przemysłowej. (27.VII.2012)Dr Alicja Adamczak,
prezes Urzędu Patentowego RP, poza tym o czym powiedzieliśmy już w rozmowie jest również członkiem
wielu organizacji i stowarzyszeń krajowych i międzynarodowych zajmujących się ochroną własności
intelektualnej i własności przemysłowej. Jest autorką wielu publikacji z tego zakresu. Za
działalność zawodową i społeczną została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Polonia Restituta,
Krzyżem Oficerskim Orderu „Merite de l’Invention” nadawanym za dokonania za rzecz rozwoju
innowacyjności przez Królewską Kapitułę w Brukseli, odznaką „Za Zasługi dla Wynalazczości, odznaką
Zasłużony Bieszczadom oraz jest Honorowym Obywatelem Miasta Frombork.
Fot. Robert
Graff dodano: 2012-09-04 17:20:31
|